Wszystko ma swój koniec, całe lata nic nie bolało, a teraz boli :-( W poprzednim poście pisałem o kontuzji więzadła stawu skokowego która wyeliminowała mnie z Półmaratonu Grodziskiego. Diagnoza ortopedy: pierwszy stopień - w sumie nic się poważnego się nie dzieje - wkrótce samo przejdzie. Niestety - jak na złość nie przeszło :-(. O bieganiu nie ma mowy, a przymusowa przerwa w treningach działa też niestety na psychikę. Frustracja jest straszna, zwłaszcza, że pogoda do biegania idealna.
Na szczęście można jakoś chodzić i jeździć na rowerze. Podczas urlopu w górach wziąłem u znajomego instruktora lekcje Nordic Walkingu. To był strzał w dziesiątkę. Powrót do biegania będzie na pewno przez Nordic Walking. Podczas sportowego chodzenia z kijami znacznie mniej niż przy biegu obciąża się stawy kończyn dolnych, dodatkowo pracuje obręcz barkowa i wychodzi z tego całkiem fajny trening kardio.
Wnioski z tej całej smutnej i nieskończonej jeszcze historii:
- Unikać jak ognia kontuzji, zbyt wielkich obciążeń, zbyt krótkiej regeneracji itd. Paradoksalnie lepiej trenować nieco z mało niż odrobinkę za dużo.
- Jeśli coś się przydarzy iść do dobrego lekarza (łatwo powiedzieć), nie wychodzić gabinetu bez skierowania na USG.
Kontuzja zmieniła moje plany urlopowe, musiałem zrezygnować z ulubionych długich wybiegań, no ale za to jeździłem na rowerze i przyswajałem technikę Nordic Walking.
Trasy w Górach Izerskich przejechane na rowerze prezentuję na innym moim blogu.
Trasy w Górach Izerskich przejechane na rowerze prezentuję na innym moim blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz