25 maja 2015

Trasa biegowa Sobótka - wokół Ślęży czarnym szlakiem - Sobótka

Cechy trasy:
  • początek i koniec w Sobótce,
  • długość ok. 19 km,
  • różnica wysokości 287 m od 200 m do 487 m n.p.m.,
  • suma podbiegów -  457 m,
  • nawierzchnia: ścieżki górskie (podłoże kamieniste), kawałek szutru i asfaltu,
  • prawie cała przebiega w lesie co zapewnia osłonę od słońca i wiatru, 
  • trasa niezbyt trudna.




Prezentowana trasa jest jedną z moich ulubionych (w pobliżu Wrocławia) propozycji na długie wybieganie w nieco trudniejszym terenie. Pierwsza część to typowy kross w lesie, po którym następuje podbieg i długi zbieg na solidnie zmęczonych już mięśniach. Nawierzchnia często się zmienia i aparat ruchu ma okazję przyzwyczaić się do różnych gatunków podłoża. Zaczynamy w Sobótce i kierujemy się czerwonym szlakiem turystycznym wprost na masyw Ślęży. Po dotarciu do skrzyżowania z czarnym szlakiem  turystycznym należy skręcić w prawo (w kierunku Schroniska PTTK pod Wierzycą). Od tej pory należy kontynuować bieg czarnym szlakiem turystycznym, szczyt Ślęży mając cały czas po lewej stronie. Po dotarciu do znanego już skrzyżowania szlaków skręcamy w prawo i czerwonym szlakiem zbiegamy do Sobótki.

5 maja 2015

Jak nie pobiegłem w 3. Orlen Warsaw Marathon

Źródło: http://www.orlenmarathon.pl/
Ukończenie maratonu w dobrym stylu, zwłaszcza zakończone "życiówką" jest wymagającym przedsięwzięciem. Nie ma tutaj miejsca na improwizację, trzeba po prostu mądrze, planowo i systematycznie wziąć się do roboty. Bardzo chciałem pobiec wiosną w Warszawie, więc w listopadzie rozpocząłem treningi pod maraton. Myślę, że moim słabym punktem jest przygotowanie siłowe, więc od razu włączyłem dodatkowy  trening obwodowy. Zima szybko się zbliżała, a wraz z nią perspektywa pobiegania na nartach, uwieńczona startem w Biegu Piastów. Taki trening powinien dać niezłą bazę pod orlenowy maraton :-). Forma rosła z tygodnia na tydzień.

Wszystko szło świetnie do początku lutego. Rzadko choruję, ale w końcu dopadła mnie infekcja i wysoka gorączka dosłownie zwaliła do łóżka. To jeszcze żadna tragedia - tydzień chorowania i można wracać do treningów. Po tygodniu było niewiele lepiej, więc starałem się myśleć pozytywnie i dokończyć chorowanie w pracy. Jeszcze tydzień i będzie można zacząć trenować! Niestety założenia okazały się błędne i do treningów byłem w stanie wrócić dopiero po czterech tygodniach. Początek marca to Bieg Piastów i dylemat: "biec, czy nie biec". Cztery tygodnie przerwy od biegania, kondycji brak, osłabiona odporność, słabe samopoczucie, rozum podpowiada żeby odpuścić. Krótka męska decyzja - mądrzej będzie zrezygnować, trudno, za rok też będzie fajnie, a maraton czeka, straty w kondycji są bardzo duże, ale może uda się jeszcze je odbudować. 

Dwa tygodnie treningów i nawrót choroby. Przestało być zabawnie :-(, po dwóch tygodniach wróciłem do treningów, a do warszawskiego maratonu został niecały miesiąc. Z kondycji nie zostało nic, zaczynam od zera, czy w trzy tygodnie będę w stanie przygotować się do ukończenia maratonu? Nie wiem, ale będę próbował! Dwa tygodnie przed Orlenem zrobiłem 15 km, głównie w celu sprawdzenia formy i samopoczucia. Wniosek był jeden - niestety nie dam rady przebiec 42 km. Na połówkę może bym się porwał, by powolutku i z bólem ukończyć - i to wszystko :-(.

Wyjazd na maraton w Warszawie miałem załatwiony dużo wcześniej, hotel, bilety na Pendolino itd. Pojechałem więc na Orlen Warsaw Maraton, kibicować, zwiedzać i przyjrzeć się z bliska organizacji "narodowego święta biegania". Żeby mnie nie podkusiło na start w ostatniej chwili, na wszelki wypadek zostawiłem buty do biegania w domu ;-). Rozmach wiosennego warszawskiego maratonu robił wrażenie, organizacja była na najwyższym poziomie, wszędzie mnóstwo kompetentnych i przyjaznych wolontariuszy. Mam wrażenie, że wszystko było na najwyższym poziomie! Kibicowałem i podziwiałem zawodników na trasie :-) maratońska atmosfera udzieliła się dzięki temu i mnie.

Jakie wnioski z tej całej historii? Nawet mały błąd może pociągnąć za sobą poważne konsekwencje. Wielką głupotą było nie wyleczenie choroby do końca. Trzeba było zostać w domu jeszcze tydzień, odzyskać siły i kontynuować treningi. Jestem pewny, że mój udział w Warszawskim Maratonie był do uratowania. A tak straciłem trzy ważne dla mnie imprezy: narciarski Bieg Piastów, ulubiony Półmaraton Ślężański no i 3. Warsaw Orlen Marathon :-(.

Sądzę, że zawsze warto mieć jakiś plan "B". Nie pobiegłem maratonu ale odwiedziłem Centrum Nauki Kopernik i Muzeum Historii Żydów Polskich, obie te instytucje niniejszym szczerze polecam.

Z "Orlenem" chcę się zmierzyć za rok. Rekonesans pokazał, że warto wystartować wiosną w Warszawie!