17 grudnia 2015

Jesienne roztrenowanie

Przełęcz Karkonoska, początek grudnia 2015 r.

Po dobrze przepracowanym sezonie treningowo/startowym warto zaplanować roztrenowanie, czyli okres zmniejszonych obciążeń treningowych. Dzięki temu organizm ma szansę na pełną regenerację, naprawę uszkodzeń aparatu ruchu, a psychika może odpocząć od rutyny ostatnich miesięcy. Roztrenowanie powoduje oczywiście przejściowy spadek wydolności ale po powrocie do treningów umożliwia podniesienie jej na wyższy poziom, co skutkuje zazwyczaj poprawą rekordów startowych w nowym sezonie :-). 

Biegacze w Polsce najczęściej planują roztrenowanie po ostatnich startach jesiennych czyli mniej więcej w październiku/listopadzie. Powrót do treningów na początku zimy umożliwia spokojne przygotowanie się do wiosennych startów. Czas trwania roztrenowania zależy od wielu czynników (wieku, dotychczasowych obciążeń treningowych, tygodniowego kilometrażu itd.) i trwa najczęściej od 2 do 4 tygodni. Jeśli po kilku tygodniach odpoczynku odczuwamy przemożną chęć powrotu do treningów, jest to naturalny sygnał, że okres roztrenowania zbliża się do końca. 

Co można robić podczas zaplanowanej przerwy regeneracyjnej? Można całkiem zawiesić treningi ale lepiej jest zająć się inną formą aktywności fizycznej, nadrobić zaległości w pływaniu i pomyśleć o odnowie biologicznej np. o saunie i automasażu. Ja staram się przez cały czas potrzymać systematyczne sesje ćwiczeń rozciągających 3-4 razy w tygodniu po ok. godzinę, gdyż moje mięśnie mają tendencję do silnego przykurczania się, jeśli się nad nimi systematycznie nie pracuje. 

W pierwszych tygodniach grudnia lubię założyć plecak i powędrować trochę po górach w szczycie "martwego sezonu", kiedy na szlaku panuje cisza i spokój. W tym roku przeszedłem przez Góry Izerskie i Karkonosze, kilka zdjęć można zobaczyć na moim innym blogu.

Zapisy z GPS poniżej:





16 listopada 2015

1. RST Półmaraton Świdnicki


foto Kryspin Lubera
Półmaraton w Świdnicy planowany na początek listopada wydał mi się świetnym pomysłem - będzie można zakończyć sezon 2015 atestowaną "połówką"! Dokładny termin pierwszej edycji 7.11.2015 :-) Później do końca miesiąca roztrenowanie, a od pierwszego grudnia - nowy rok biegowy.

Trasa nie wyglądała na najłatwiejszą - początek na Rynku, później brukowanymi ulicami w centrum miasta, następnie wycieczka w plener w stronę Gór Sowich i powrót na metę przy świdnickim lodowisku. Profil trasy zdradzał, że płasko nie będzie. 

Biuro zawodów, szatnie, depozyt  i metę zorganizowano na terenie OSiR w Świdnicy, więc zaplecze było wystarczające do obsługi ponad tysiąca zawodników. Za raz po przybyciu w okolice biura widać było dużo wolontariuszy, co bardzo dobrze wróżyło sprawnemu przebiegowi imprezy. W pakiecie startowym zamieszczono m.in. materiały informujące o atrakcjach Świdnicy m.in. o słynnym Kościele Pokoju i interesującym Muzeum Kupiectwa. Pogoda była raczej sprzyjająca - ok. 11 stopni, z mżawką przechodzącą w deszcz, ale za to bez silnego wiatru. 

Przed startem świdnicki Rynek wypełniony był kolorowym tłumem zawodników, którzy w podnieceniu oczekiwali na start, dobrego nastroju nie psuł padający deszczyk. Mnie również udzieliły się pozytywne emocje. Punktualnie o 11 wszyscy wystartowali i od razu odniosłem wrażenie, że biegnie mi się bardzo dobrze, lekko i przyjemnie. Byłem już zmęczony udanym sezonem i miał to być bieg na luzie, nie przygotowałem opaski z międzyczasami, nie kontrolowałem za bardzo tempa, tempo uzależniłem od samopoczucia. Po 5 km okazało się że jest nieźle, po 10 km,  że jak tak dalej pójdzie to zrobię życiówkę :-) po 15 życiówka była w kieszeni - pod warunkiem że nie spadnie tempo biegu ;-). Sił wystarczyło na przyspieszenie po 20 km i w końcu wpadłem na metę z czasem 1:42:53. Życiówka była całkowitą niespodzianką - nie planowałem (ze względu na niezbyt łatwą trasę i ogólne "zmęczenie materiału") wykręcić niezłego (jak na moje możliwości oczywiście! :-) ) czasu.

Pierwszą edycję Półmaratonu Świdnickiego można ocenić jako bardzo udaną. Dopisali zawodnicy a organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Wszystko przebiegło sprawnie i mam nadzieję że połówka w Świdnicy zagości na stałe w biegowym kalendarzu!

Strona Półmaratonu Świdnickiego

Muzeum Dawnego Kupiectwa w Świdnicy


21 października 2015

16. Poznań Maraton

foto MaratonyPolskie.pl

O maratonie w Poznaniu zawsze słyszałem bardzo dobre opinie, w końcu w 2015 r. nadarzyła się okazja, by przekonać się na własnej skórze jak naprawdę wygląda wielka sportowa impreza w stolicy Wielkopolski. Po przyjeździe w przeddzień zawodów jedno było pewne - upału raczej nie będzie, może być za to bardzo rześko (okolice zera i wzmagający się z upływem czasu wiatr) przy słonecznej wyżowej pogodzie. Miasteczko maratońskie zlokalizowano na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich - genialny pomysł, wystarczy wysiąść z pociągu lub autobusu, przejść na drugą stronę ulicy i już jesteśmy w królestwie biegaczy. Potężne hale są w stanie bez problemu pomieścić biuro zawodów, targi Expo, miejsce na pasta party, szatnie, depozyty, prysznice, stanowiska do masażu i wszystko to pod dachem w izolacji od niesprzyjających warunków zewnętrznych. Odbiór numerów startowych i pakietów bez kolejek, miasteczko maratońskie funkcjonowało sprawnie, widać było, że nie dzieje się to przypadkiem, tylko jest wynikiem dobrze przemyślanej organizacji.

Prognozy pogody sprawdziły się i ranek w dniu startu był słoneczny i mroźny. Bez ścisku można było przebrać się w strój startowy, zostawić rzeczy w depozycie a nawet przeprowadzić rozgrzewkę bez wychodzenia na zewnątrz. By nie zmarznąć w oczekiwaniu na start, skorzystałem ze starego sprawdzonego patentu z workiem na śmieci, który - jak wiadomo, założony na górną część ciała świetnie zapobiega wychłodzeniu i gdy spełni swoje zadanie, można go bez dużego żalu zostawić.

Jak zwykle przed startem atmosfera była wspaniała, nastroje umiejętnie podgrzewał konferansjer "nadający" z wysuniętego wysoko wysięgnika strażackiego. Punktualnie o 9:00 kolorowy ponad sześciotysięczny tłum ruszył mijając wielką bramę startową! 

Plan miałem prosty, nie dać ponieść się emocjom i nie wyrwać od razu do przodu, tylko biec "swoje" pamiętając, że maraton w końcu zacznie dawać w kość i trzeba zachować siły na ostatnie kilometry. Trzymałem się konsekwentnie założeń i do ok. 30 km nie odczuwałem za bardzo trudów biegu, miałem rezerwę tętna i ogólnie było dość komfortowo. Później jednak zaczęła się walka o utrzymanie przyzwoitego (jak na moje możliwości) tempa do samego końca. Jeszcze ostatnie przyspieszenie przed metą, niebieski "dywan" i wreszcie życiówka! Tym razem poszło względnie łatwo :-). Na mecie woda i owoce, medal i folia NRC mająca chronić przed wychłodzeniem.

16. Poznań Maraton zostanie w mojej pamięci jako naprawdę świetna impreza sportowa. Wszystko pięknie zagrało: trasa, kibice, organizatorzy i wolontariusze. Wspaniała atmosfera stworzona dla i przez biegaczy sprzyjała nawiązywaniu nowych kontaktów. Nie ma przymusu startowaniu w zawodach i biegania maratonów, ci którzy to robią, czynią to głównie dlatego, że jest to ich pasja i styl życia. Poznań i Wielkopolska słynie ze wspaniałych kibiców i wolontariuszy, podziwiam ich tym bardziej, że w 2015 roku nie mieli łatwo - było naprawdę zimno i wytrwanie w tych warunkach przy trasie wymagało wielkiego hartu ducha. Dziękuję za to bardzo, to m.in. dzięki Wam biegło mi się po prostu wspaniale :-)

Strona maratonu:
http://marathon.poznan.pl/

Trasa:

25 września 2015

38. Bieg Lechitów

Drużyna wojów na mecie 38. Biegu Lechitów, źródło: https://www.facebook.com/BiegLechitow/

Bieg Lechitów to kultowy polski półmaraton, najstarszy, świetnie zorganizowany, z niezwykle przyjaznym dla zawodników klimatem, ze świetnymi kibicami i wolontariuszami, z piękną trasą, z metą w niezwykle ważnym dla historii Polski mieście.
Od jakiegoś czasu Bieg Lechitów i Maraton Wrocławski rozgrywany jest tego samego dnia, więc trzeba się zdecydować Wrocław czy Gniezno. W tym roku podjąłem decyzję - opuszczam Dolny Śląsk i jadę do pierwszej stolicy Polski :-). 

Trasa Biegu Lechitów nie jest typowa, zamiast pętli mamy start w Dziekanowicach na terenie skansenu archeologicznego http://www.lednicamuzeum.pl/ skąd zawodnicy biegną głównie na wschód, do Gniezna z metą na pl. św. Wojciecha pod samą katedrą. Trasa nie jest łatwa trzeba pokonywać lekkie górki (największa koło Owieczek) i, jak mówią "starzy Lechici", powalczyć trochę z wiatrem. Organizator zapewnia transport biegaczy z biura zawodów na start, a co ciekawe także ruchomy depozyt, który zabiera z powrotem ciepłe ubrania pomagające w oczekiwaniu na początek zawodów w chłodny wrześniowy poranek. Autobusy sprawnie dowożą zawodników i można przyjechać do Dziekanowic wcześniej i bezpłatnie zwiedzić Ostrów Lednicki, na którym znajdują się m.in. pozostałości murowanego pallatium i kaplicy pamiętającej prawdopodobnie chrzest Mieszka I.

Ranek 13 września 2015 r. był chłodny, wietrzny i mglisty. Niemal do samego startu o godzinie 11 Dziekanowice tonęły we mgle, która jednak w końcu szybko się podniosła i wyszło słońce. Silny wiatr jednak nie ustał, a jego kierunek wskazywał że prawie cały czas będzie wiał w twarz. Liczyłem po cichu na poprawę życiówki, lecz w tych warunkach było to niemożliwe, postanowiłem więc biec jak najmocniej się da i nie przejmować się czasem na mecie. Wreszcie start i około 1500 zawodników ruszyło w stronę Gniezna mijając po drodze pola i wsie. Na początku było nieco ciasno, "agrafka" pozwoliła przyjrzeć się innym biegaczom. Później, no cóż, przyszedł czas na walkę z wiatrem i własnymi słabościami, numery startowe i koszulki łopotały szarpane przez wiatr, lecz każdy kolejny krok przybliżał zawodników do mety. Po około 15 kilometrze zza pół ukazały się wreszcie wieże gnieźnieńskiej katedry, które wskazywały cel do którego wszyscy podążali. Większą część trasy biegnie się przez pola i wsie więc na tym etapie nie ma zbyt wielu kibiców. Na wspaniały doping można liczyć dopiero w w Gnieźnie, gdzie tak bardzo przydaje się na ostatnich kilometrach, gdy wszyscy mocno odczuwają trudy biegu. Jeszcze tylko podbieg na Wzgórze Katedralne, okrążenie świątyni i zbieg na upragnioną metę na placu św. Wojciecha!

38. Bieg Lechitów nie zawiódł mnie, liczyłem na świetnie zorganizowane zawody i dokładnie tak było :-) Organizatorzy stanęli na wysokości zadania, wielkie podziękowania należą się wszystkim biorącym udział w organizacji imprezy.

Półmaraton w Gnieźnie uważam za godny polecenia, zwłaszcza że można go połączyć ze zwiedzaniem zabytków Gniezna i okolic np. Dziekanowic i Biskupina :-)


Trasa:

27 sierpnia 2015

16. Toyota Półmaraton Wałbrzych

foto. Adam Mickiewicz

Na półmaraton w Wałbrzychu od dawna ostrzyłem sobie zęby. Niestety jakoś nigdy nie miałem wolnego terminu w drugiej połowie sierpnia, dopiero w 2015 roku wszystko ułożyło się pomyślnie i mogłem wreszcie wystartować. Półmaraton wałbrzyski nie jest jedną z typowych miejskich "połówek", jego trasa jest charakterystyczna i wymagająca, prawie bez odcinków płaskich z licznymi podbiegami i zbiegami, po ciężkim dla biegaczy historycznym granitowym bruku, z ostrymi zakrętami i agrafkami. Mimo, że trzeba było pokonać trzy pętle, trasa nie nużyła swoją monotonią, wręcz przeciwnie - co chwile trzeba było zmieniać tempo dostosowując się do warunków, a przed oczami rozpościerały się nowe widoki. Do tego mnóstwo kibiców, tych zorganizowanych i spontanicznych. Ucieszył mnie też wygląd Wałbrzycha, który poprawił się bardzo dzięki postępującej rewitalizacji starówki. 

Zawody można ocenić jako udane, organizacja biura zawodów, szatnie, prysznice bez zastrzeżeń, sympatycznie i pomocni wolontariusze, dobrze zorganizowana strefa mety, no i losowana Toyota Aygo - główna nagroda od sponsora, której serce - silnik produkowany jest w Toyota Motor Manufacturing Poland w Wałbrzychu. Mam wielką nadzieję pobiec w kolejnym wałbrzyskim półmaratonie za rok :-)


Trasa:



20 sierpnia 2015

1. Półmaraton Karkonoski

FotoMaraton.pl

1. Półmaraton Karkonoski (2.08.2015 r.) był dla mnie dużym wyzwaniem. Zazwyczaj biegam po raczej płaskim asfalcie, w Karkonoszach musiałem się zmierzyć z "prawdziwą" trudną i wymagającą górską trasą. Trudność polegała głownie na dość dużej różnicy wysokości którą trzeba było pokonać, a więc na początku długi, miejscami stromy podbieg spod dolnej stacji wyciągu na Szrenicę (tam był start) na Śnieżne Kotły i później długi zbieg z okolic Szrenicy na metę, który nie ukrywam, solidnie dał mi w kość :-). Do tego miejscami była trudna nawierzchnia wymagająca dużej koncentracji potrzebnej do bezpiecznego stawiania kroków. Wiedziałem że łatwo nie będzie - więc od wczesnej wiosny postawiłem na przygotowania w warunkach górskich i trenowałem systematycznie na Masywie Ślęży. Myślę, że dzięki tym treningom dotarłem w niezłej formie do mety Półmaratonu Karkonoskiego, nauczyłem się także czegoś nowego - oprócz treningów podbiegów, bardzo ważne jest trenowanie szybkiego i bezpiecznego zbiegania. To właśnie zbiegi okazały się moim najsłabszym punktem gdzie najwięcej traciłem i gdzie wielu zawodników mnie wyprzedzało. Zbiegałem asekuracyjnie ale może dzięki temu nie zaliczyłem upadku na kamienie, bliskie spotkanie z glebą miałem dopiero pod samą metą na podmokłym trawiastym zboczu - skończyło się tylko na ubłoceniu od butów po czapkę :-).

Maraton Karkonoski (czyli Ultra plus Półmaraton) jest fantastyczną imprezą dla pasjonatów górskiego biegania. Piękna trasa, widoki, czyste powietrze, perfekcyjna organizacja, pomocni wolontariusze składają się na sukces tej imprezy!

Strona WWW Maratonu Karkonoskiego http://www.maratonkarkonoski.pl/

Trasa:


23 lipca 2015

Wielka Pętla Izerska po raz trzeci!

foto TS Regle

Trzecia edycja Wielkiej Pętli Izerskiej pod względem pogody przypominała drugą. Od rana zapowiadał się wielki upał, temperatura szybko przekroczyła 30 stopni i żaden z uczestników nie miał już żadnych wątpliwości, że czeka go ciężki i wymagający bieg. Organizatorzy (klub TS Regle ze Szklarskiej Poręby) stanęli na wysokości zadania i (po raz kolejny!) perfekcyjnie przygotowali świetną, przyjazną dla zawodników imprezę. Na trasie zorganizowano dodatkowy (czwarty) punkt z wodą zlokalizowany ok. 3 km przed metą, który, jak się później okazało, bardzo się przydał. Wydaje mi się, że rozmieszczenie bufetów jest już optymalne i umożliwia odpowiednie nawodnienie nawet w upalny dzień. Wybiła godzina 11:15 ponad 800 zawodników ruszyło w stronę Białej Doliny. Mimo upału biegło mi się dość dobrze, prawdopodobnie dlatego, że ograniczyłem nieco tempo biorąc poprawkę na wybitnie niekorzystną temperaturę. Zakładałem dotarcie do najwyższego puntu trasy (Kopalnia Kwarcu "Stanisław") w możliwie dobrej formie, dającej szansę na szybki siedmiokilometrowy zbieg na metę.  Ze względu na pogodę, perspektywa poprawa rekordu życiowego na trasie WPI wydawała mi się zupełnie nierealna, jednak zbiegając w stronę Szklarskiej Poręby dość szybko nadrabiałem czas. Postanowiłem powalczyć o życiówkę i mimo starań dotarłem do  mety niestety o 30 sekund za późno. Nie traktuje tego jako porażki, gdyż w zeszłym roku w podobnych warunkach miałem czas o ok. 7 minut gorszy :-). 

Półmaraton Wielka Pętla Izerska rozwija się wspaniale i jest dla mnie jedną z ulubionych imprez w których chciałbym uczestniczyć co roku :-). Jeśli ktoś zastanawia się czy wziąć w niej udział - gorąco go do tego zachęcam, trasa nie jest ekstremalnie trudna i jest do pokonania nawet dla kogoś, kto nie specjalizuje się w biegach górskich.

Strona WWW:

http://wielkapetlaizerska.pl/

https://www.facebook.com/


Trasa:


6 lipca 2015

Trasa biegowa Sobótka - Ślęża - Sobótka, niebieskim szlakiem

Cechy trasy:
  • początek i koniec w Sobótce, 
  • długość ok. 17,5 km, 
  • różnica wysokości 493 m od 206 m do 699 m n.p.m., 
  • suma podbiegów - 669 m, 
  • nawierzchnia: ścieżki górskie (podłoże kamieniste), drogi szutrowe, 
  • prawie cała przebiega w lesie, co zapewnia osłonę od słońca i wiatru, 
  • uwaga - trasa trudna. 



Prezentowana trasa jest propozycją na długie wybieganie w warunkach górskich. Pierwsza część to typowy kross w lesie, po którym następuje bardzo stromy podbieg ma szczyt Ślęży. Nawierzchnia często się zmienia i aparat ruchu ma okazję przyzwyczaić się do różnych gatunków podłoża. Zaczynamy w Sobótce i kierujemy się czerwonym szlakiem turystycznym wprost na masyw "śląskiego Olimpu". Po dotarciu do skrzyżowania z czarnym szlakiem turystycznym należy skręcić w prawo (w kierunku Schroniska PTTK pod Wierzycą). Od tej pory należy kontynuować bieg czarnym szlakiem turystycznym aż do szlaku niebieskiego, którym docieramy na szczyt Ślęży. Dalej zbiegamy żółtym szlakiem na Przełęcz Tąpadła. Kontynuujemy bieg czarnym szlakiem i po dotarciu do znanego już skrzyżowania szlaków skręcamy w prawo i za czerwonymi znakami zbiegamy do Sobótki. Trasę tę oceniam jako trudną, podbieg niebieskim szlakiem jest bardzo ciężki, niemniej pozwala przyzwyczaić organizm do wysiłku charakterystycznego w biegach górskich. 

25 czerwca 2015

Prawie siedem tysięcy biegaczy na ulicach Wrocławia!




6942 zawodników(!), dokładnie tylu ukończyło 3. PKO Nocny Wrocław Półmaraton w chłodną, lecz pogodną noc 20 czerwca 2015 r. Cieszę się, że na tę rekordową (jak dotąd) liczbę złożył się też mój skromny udział. Wrocław także nocą robi dobre wrażenie i genialnym pomysłem było wykorzystanie jego walorów na scenerię dla dużego miejskiego biegu ulicznego. 

Trzecia edycja półmaratonu, rozgrywała się na nowej, zmodyfikowanej trasie. Remont Mostów Jagiellońskich spowodował, że północny fragment “starej” trasy (Aleja Kochanowskiego i Brucknera) był niedostępny, w zamian zawodnicy zwiedzili południową część miasta z ul. Ślężną, Wiśniową i Powstańców Śląskich. I tak spełniły się moje ciche marzenie, by można było pobiec przez ulice i miejsca na których się wychowałem i podziwiałem maratończyków biegnących niegdyś z Sobótki na Rynek we Wrocławiu.

Nowa trasa najbardziej przypadła mi do gustu i mam nadzieję, że kolejne półmaratony będą z niej korzystały. Jest szybka, płaska, przebiega przez zamieszkałe rejony które gwarantują doping na jej całej długości, z dobrą, pozbawioną dziur i kolein nawierzchnią (tak :-) słynne dziurawe wrocławskie ulice to już historia!), atrakcyjna “turystycznie” gdyż pozwala zobaczyć naprawdę interesujący kawałek miasta. 

Trzeci wrocławski półmaraton przyniósł że sobą trzy niespodzianki. Pierwszą była pogoda - około 13 stopni, niezbyt silny wiatr i jasna księżycowa noc. Rzadko w czerwcu trafiają się takie wspaniałe warunki do szybkiego biegania. Drugą były happeningi i iluminacje na wrocławskich mostach (zwłaszcza Pokoju i Grunwaldzkim) związane z imprezami Europejskiej Stolicy Kultury. To była wyjątkowa i niepowtarzalna okazja, by zobaczyć wrocławskie przeprawy w niezwykłej szacie. Trzecią sprawili wrocławscy kibice, którzy przyszli tłumnie, byli wszędzie, dopingowali, zagrzewali do walki, mieli trąbki, grzechotki, plakaty! Takich licznych i wspaniałych kibiców Wrocław jeszcze nie widział (ja w sumie też :-) ).

Półmaraton Wrocławski zapowiadał się rekordowo i obawiałem się trudności organizacyjnych generowanych przez ogromną skalę imprezy. Na szczęście moje niepokoje okazały się być zupełnie nieuzasadnione, wydaje mi się że organizatorzy świetnie sobie poradzili sobie przygotowaniem i przeprowadzeniem zawodów.

Czwartą i ostatnią niespodziankę sprawiłem sobie sam, poprawiając życiówkę o prawie pięć minut. Nie wiem czy to była zasługa dobrego treningu, atmosfery, strategii, szybkiej trasy, korzystnej pogody czy wspaniałych kibiców. Może wszystkie te elementy złożyły się zapewniając satysfakcjonujący mnie wynik ;-)

Nocny Wrocław Półmaraton wyrósł na jedną z najbardziej interesujących “połówek” w Polsce, jeśli ktoś zastanawia się czy warto pobiec w stolicy Dolnego Śląska, to moim zdaniem jest tylko jedna odpowiedź: TAK.

Trasa:


25 maja 2015

Trasa biegowa Sobótka - wokół Ślęży czarnym szlakiem - Sobótka

Cechy trasy:
  • początek i koniec w Sobótce,
  • długość ok. 19 km,
  • różnica wysokości 287 m od 200 m do 487 m n.p.m.,
  • suma podbiegów -  457 m,
  • nawierzchnia: ścieżki górskie (podłoże kamieniste), kawałek szutru i asfaltu,
  • prawie cała przebiega w lesie co zapewnia osłonę od słońca i wiatru, 
  • trasa niezbyt trudna.




Prezentowana trasa jest jedną z moich ulubionych (w pobliżu Wrocławia) propozycji na długie wybieganie w nieco trudniejszym terenie. Pierwsza część to typowy kross w lesie, po którym następuje podbieg i długi zbieg na solidnie zmęczonych już mięśniach. Nawierzchnia często się zmienia i aparat ruchu ma okazję przyzwyczaić się do różnych gatunków podłoża. Zaczynamy w Sobótce i kierujemy się czerwonym szlakiem turystycznym wprost na masyw Ślęży. Po dotarciu do skrzyżowania z czarnym szlakiem  turystycznym należy skręcić w prawo (w kierunku Schroniska PTTK pod Wierzycą). Od tej pory należy kontynuować bieg czarnym szlakiem turystycznym, szczyt Ślęży mając cały czas po lewej stronie. Po dotarciu do znanego już skrzyżowania szlaków skręcamy w prawo i czerwonym szlakiem zbiegamy do Sobótki.

5 maja 2015

Jak nie pobiegłem w 3. Orlen Warsaw Marathon

Źródło: http://www.orlenmarathon.pl/
Ukończenie maratonu w dobrym stylu, zwłaszcza zakończone "życiówką" jest wymagającym przedsięwzięciem. Nie ma tutaj miejsca na improwizację, trzeba po prostu mądrze, planowo i systematycznie wziąć się do roboty. Bardzo chciałem pobiec wiosną w Warszawie, więc w listopadzie rozpocząłem treningi pod maraton. Myślę, że moim słabym punktem jest przygotowanie siłowe, więc od razu włączyłem dodatkowy  trening obwodowy. Zima szybko się zbliżała, a wraz z nią perspektywa pobiegania na nartach, uwieńczona startem w Biegu Piastów. Taki trening powinien dać niezłą bazę pod orlenowy maraton :-). Forma rosła z tygodnia na tydzień.

Wszystko szło świetnie do początku lutego. Rzadko choruję, ale w końcu dopadła mnie infekcja i wysoka gorączka dosłownie zwaliła do łóżka. To jeszcze żadna tragedia - tydzień chorowania i można wracać do treningów. Po tygodniu było niewiele lepiej, więc starałem się myśleć pozytywnie i dokończyć chorowanie w pracy. Jeszcze tydzień i będzie można zacząć trenować! Niestety założenia okazały się błędne i do treningów byłem w stanie wrócić dopiero po czterech tygodniach. Początek marca to Bieg Piastów i dylemat: "biec, czy nie biec". Cztery tygodnie przerwy od biegania, kondycji brak, osłabiona odporność, słabe samopoczucie, rozum podpowiada żeby odpuścić. Krótka męska decyzja - mądrzej będzie zrezygnować, trudno, za rok też będzie fajnie, a maraton czeka, straty w kondycji są bardzo duże, ale może uda się jeszcze je odbudować. 

Dwa tygodnie treningów i nawrót choroby. Przestało być zabawnie :-(, po dwóch tygodniach wróciłem do treningów, a do warszawskiego maratonu został niecały miesiąc. Z kondycji nie zostało nic, zaczynam od zera, czy w trzy tygodnie będę w stanie przygotować się do ukończenia maratonu? Nie wiem, ale będę próbował! Dwa tygodnie przed Orlenem zrobiłem 15 km, głównie w celu sprawdzenia formy i samopoczucia. Wniosek był jeden - niestety nie dam rady przebiec 42 km. Na połówkę może bym się porwał, by powolutku i z bólem ukończyć - i to wszystko :-(.

Wyjazd na maraton w Warszawie miałem załatwiony dużo wcześniej, hotel, bilety na Pendolino itd. Pojechałem więc na Orlen Warsaw Maraton, kibicować, zwiedzać i przyjrzeć się z bliska organizacji "narodowego święta biegania". Żeby mnie nie podkusiło na start w ostatniej chwili, na wszelki wypadek zostawiłem buty do biegania w domu ;-). Rozmach wiosennego warszawskiego maratonu robił wrażenie, organizacja była na najwyższym poziomie, wszędzie mnóstwo kompetentnych i przyjaznych wolontariuszy. Mam wrażenie, że wszystko było na najwyższym poziomie! Kibicowałem i podziwiałem zawodników na trasie :-) maratońska atmosfera udzieliła się dzięki temu i mnie.

Jakie wnioski z tej całej historii? Nawet mały błąd może pociągnąć za sobą poważne konsekwencje. Wielką głupotą było nie wyleczenie choroby do końca. Trzeba było zostać w domu jeszcze tydzień, odzyskać siły i kontynuować treningi. Jestem pewny, że mój udział w Warszawskim Maratonie był do uratowania. A tak straciłem trzy ważne dla mnie imprezy: narciarski Bieg Piastów, ulubiony Półmaraton Ślężański no i 3. Warsaw Orlen Marathon :-(.

Sądzę, że zawsze warto mieć jakiś plan "B". Nie pobiegłem maratonu ale odwiedziłem Centrum Nauki Kopernik i Muzeum Historii Żydów Polskich, obie te instytucje niniejszym szczerze polecam.

Z "Orlenem" chcę się zmierzyć za rok. Rekonesans pokazał, że warto wystartować wiosną w Warszawie!