21 maja 2014

13. Cracovia Maraton!

foto: Agnieszka Łapczuk-Krygier
Trzynastka bywa uznawana za liczbę raczej mało szczęśliwą, rok temu zastanawiałem się czy 13 maraton w Krakowie będzie dla mnie pechowy - jak się w końcu okazało - było wspaniale :-), natomiast organizatorzy imprezy mieli zdecydowanie pod górkę. Ze względu na czynniki losowe trasa zmieniana była cztery (!) razy, z jednej pętli zrobiły się dwie, ostatnią korektę wykonano dzień przed zawodami, gdy fala powodziowa na Wiśle zalała nadrzeczne bulwary, którymi planowany był powrót do centrum miasta. Organizatorzy wyszli z tego obronną ręką, w ostatniej chwili zaimprowizowana trasa została dobrze przygotowana i 5524 zawodników mogło bezpiecznie rozpocząć zmagania na maratońskim dystansie.

W tym roku start i meta zostały umieszczone na krakowskim Rynku, między Sukiennicami a kościołem Mariackim. Trzeba przyznać - nie ma w Krakowie lepszej lokalizacji, prawdziwe "magiczne miejsce" które może pomieścić tysiące zawodników i kibiców, wraz z szatniami i depozytem. Strefa przeznaczona dla zawodników odcinała komunikacyjnie Rynek, lecz zbudowano kładki, które umożliwiały przejście górą nad zamkniętym obszarem, tak więc turyści i kibice nie mieli kłopotu z przemieszczaniem się z jednego końca placu na drugi.

W maju zdarzają się upalne dni, lecz akurat w niedzielę 18 maja 2014 roku ranek był chłodny, a o ulewnej i trzeba przyznać paskudnej sobocie przypominały kałuże, które jeszcze gdzieniegdzie nie zdążyły wyschnąć. Atmosfera przed startem była wspaniała, pogoda zapowiadała się korzystna, adrenalina mobilizowała psychikę i organizm przed ogromnym wysiłkiem. Uwielbiam ten stan, naród polski jest wtedy zdecydowanie mniej marudny niż zwykle ;-). 

Wszystko potoczyło się jak trzeba, godzina dziewiąta, hejnał, pozdrowienie trębacza przez maratończyków i w drogę przez bramę startową na ulicę Grodzką w stronę Wawelu. Kolorowa rzeka ludzi płynęła między tysiącami kibiców i turystów! I tak była aż do mety! Zmodyfikowana trasa (dwie pętle i powrót tymi samymi ulicami) spowodowała, że tłok utrzymywał się i miejscami bywało naprawdę bardzo ciasno.  Wszystkie niedogodności wynagradzali kibice, którzy obstawili niemal całą trasę maratonu i zapewniali królewski doping. Dzięki nim atmosfera była wspaniała i przeszło 42 km zupełnie się nie dłużyło i dziwnie szybko minęło :-). Dobrej atmosfery nie była w stanie zepsuć nawet ulewa, która dokumentnie przemoczyła zawodników i pozostawiła mnóstwo wody w koleinach w które obfitują niestety krakowskie ulice. Do 30 kilometra biegłem z grupą maratończyków prowadzonych przez sympatycznych pacemakerów: Bartłomieja Trelę, Marcina Marszałka, Andrzeja Szczota (kolegę z Wrocławia) i Radosława Szmita. Miałem jeszcze zapas sił, więc zdecydowałem się opuścić tę "wesołą gromadkę" i urwać choć kilka minut na mecie. Plan ten udał się i na moim koncie pojawił się nowy rekord życiowy 3:56:13 :-).

Mimo, że organizatorzy musieli zmienić trasę w ostatniej chwili - wszystko udało się jak trzeba! Nie brakowało napojów, bananów i czekolady, wolontariusze dawali z siebie wszystko, kibice wspaniale dopingowali a finisz na Rynku był naprawdę wzruszający. Jedyne, co chciałbym zasugerować organizatorom - to żeby nie obsadzali depozytu młodymi dziewczynami, które muszą same przerzucić dosłownie całe tony worków depozytowych.

Wielkie brawa należą się wszystkim, którzy przyczynili się  do sukcesu krakowskiego maratonu i włożyli w niego mnóstwo pracy i serca. To dzięki nim 13. Cracovia Maraton na zawsze pozostanie w pamięci. 


Finisz "wesołej gromadki"





Film ukazujący atmosferę krakowskiego maratonu :-)





Trasa (czyż nie przypomina smoka?):

6 maja 2014

SuperBieg czyli II Półmaraton Jeleniogórski

źródło: Nowiny Jeleniogórskie
Hasło "SuperBieg" zobowiązuje - wszystko musi być na najwyższym poziomie. 3 maja 2014 roku okazało się, że nazwa imprezy nie jest na wyrost :-), wszystko zagrało jak trzeba i jedynie pogoda (na którą organizatorzy raczej wpływu nie mieli :-) ) sprawiła przykrą niespodziankę głównie kibicom i wolontariuszom, którzy zmuszeni byli przetrwać bardzo niską jak na długi majowy weekend temperaturę.  Jadąc z Wrocławia do Jeleniej Góry spotkałem pod drodze resztki śniegu który spadł w nocy. Prognoza pogody nie zostawiała złudzeń - temperatura 3 stopnie, ale za to bez większych odpadów i silnego wiatru. 

Biuro zawodów i zaplecze zorganizowane były na Stadionie Miejskim, start z odległego o ok. 1,5 km Rynku, półmaraton rozgrywany był na dwóch pętlach, Jeleniogórska Dziesiątka na jednej, meta została ustawiona na stadionie. Pogoda nie odstraszyła prawie 900 zawodników, którzy wyruszyli spod Ratusza bez żadnych komplikacji i opóźnień. Trasa była przyjemna, przeważnie asfaltowa, na starówce trzeba było biec po bruku który, trzeba przyznać, został wyjątkowo gładko ułożony i nie utrudniał biegu. Na trasie trzeba było pokonać kilka długich lecz niezbyt stromych podbiegów i zbiegów, tak więc można było liczyć na dobre rezultaty na mecie. Półmaraton posiadał atest, kilometry były dobrze oznaczone, co ok. 5 km punkt nawadniania i odżywiania (banany). Przed przekroczeniem mety trzeba było zrobić kółko na stadionie lekkoatletycznym i kto miał siły :-) mógł finiszować w komfortowych warunkach.

Niestety pogoda popsuła planowany piknik na terenie Stadionu Miejskiego, szkoda ale może za rok będzie lepiej! Bieg oceniam jako bardzo sympatyczny -  tym bardziej,  że udało mi się ustanowić nowy rekord życiowy 1:47:02 :-)

Strona WWW, wyniki, zdjęcia:

trasa: