17 października 2014

Core training - nie samym bieganiem biegacz żyje

Core training czyli inaczej ćwiczenia "stabilności ogólnej" lub "mięśni głębokich" wzmacniają mięśnie stabilizujące kręgosłup. Regularny trening "rdzenia" ma kluczowe znacznie w zapobieganiu kontuzji, wzmacnianiu mięśni, poprawia właściwą technikę biegu, umożliwia progresję wyników sportowych i ogranicza (lub wręcz likwiduje!) bóle kręgosłupa. Same korzyści przy minimalnym nakładzie pracy i czasu! Przez wielu trenerów (m.in. przez Jerzego Skarżyńskiego) zalecany jest po treningu biegowym, przed obowiązkowymi ćwiczeniami rozciągającymi. 

Poniżej bardzo interesujące filmy instruktażowe:

IRONTRIATHLON.PL






Marcin Górka- Trening CORE dla Triathlonistów/Biegaczy/Pływaków/Rowerzystów














22 września 2014

32. Wrocław Maraton

Maratończycy na Moście Tumskim we Wrocławiu
Na 32. Wrocław Maraton szykowałem się z myślą by poprawić nieco życiówkę z Krakowa. Zacząłem więc od solidnych przygotowań które dawałyby szansę na osiągnięcie celu. O dziwo(!) tym razem wszystko szło dobrze,  biegałem tyle i tak jak planowałem, długich wybiegań nie brakowało, robiłem siłę biegową, przebiegłem kontrolnie kilka półmaratonów, treningi były w miarę systematyczne i co najważniejsze wszystko odbyło się bezkontuzyjnie. Urlop w Górach Izerskich wykorzystałem (tak jak ostatnimi laty) na porządne bieganie. Na formę do jesiennego maratonu nie mogłem więc narzekać, mam wrażenie że trochę mocniejsze przygotowanie skończyłby się kontuzją - tak było w zeszłym roku, kiedy zbyt mocno trenując "załatwiłem" sobie kolano w ostatnim tygodniu przed zawodami. 

Mimo dobrego przygotowania nie udało mi się poprawić życiówki. No niestety, popełniłem szereg błędów, które zaważyły o wyniku na mecie. Po analizie wszystkiego po maratonie wiem, że mogłem swój rekordę poprawić, gdybym maraton rozegrał poprawnie. 

Moja dyspozycja teoretycznie pozwalała na walkę o 3:45 ale w optymalnych warunkach pogodowych. Prognoza pogody nie zostawiała złudzeń, miało być jak dla mnie za ciepło. Trzeba było skorygować założenia - postanowiłem biec na 3:50 - BŁĄD! Nie doceniłem pogody - temperatury i ogromnej wilgotności, trzeba było pobiec na 4:00 i jak by były możliwości przyspieszyć po 30 kilometrze. Na starcie czułem się mocny i szkoda mi było zaczynać na cztery godziny. O 9 rano było 18 stopni, oczywiście z każda minutą miało być cieplej. No nic, pierwsze 10 km biegło mi się doskonale, lekko, przyjemnie i na niskim tętnie. W tym miejscu mogłem jeszcze coś uratować, tym bardziej, że około godziny 10 zobaczyłem tablicę z bieżącą temperaturą pokazującą 24 stopnie. Trzeba było natychmiast zwolnić! Nie zrobiłem tego (BŁĄD!), czułem się świetnie i wydawało mi się, że powinienem spokojnie dociągnąć do mety. W świetnym nastroju minąłem półmetek koło Astry i biegłem dalej. Na końcu ul. Legnickiej zauważyłem, że tętno rośnie zbyt szybko i jak tak dalej pójdzie to będzie źle. Zwolniłem więc do 3:55 pomogło na krótko i już na końcu ul. Grabiszyńskiej zorientowałem się, że muszę jeszcze zwolnić, bo nie będę w stanie dobiec do mety! Było gorąco, pot zalewał mi oczy, utrzymanie tempa na 4:00 wymagało ogromnego wysiłku ale jakoś biegłem. Na końcu ul. Armii Krajowej dogonili mnie pacemakerzy biegnący na 4:00, podczepiłem się do nich i postanowiłem utrzymać się z nimi tak długo, jak to będzie możliwe. Na odcinku od Aquaparku do mety wielokrotnie przychodziła mi do głowy myśl żeby odpuścić. Siłą woli utrzymałem się jednak z grupą do końca i przekroczyłem metę z czasem 4:00:22. Warunki pogodowe musiały być ciężkie, bo mimo, że po 25 kilometrze ciągle zwalniałem, to na pierwszym punkcie pomiaru czasu byłem na 2454 pozycji a skończyłem na 1330 miejscu.

Z pewnością był to dla mnie (jak dotąd :-) ) najbardziej wyczerpujący maraton. Sam się o to prosiłem, ale uzyskałem nową, cenną wiedzę, że jak się popełnia głupie błędy to "królewski dystans" potrafi solidnie przeczołgać ;-). Wnioski wyciągnąłem i mam nadzieję, że kolejny uda mi się lepiej rozegrać.

Myślę, że o organizacji maratonu we Wrocławiu można mówić w samych superlatywach. Biuro zawodów funkcjonowało sprawnie, trasa dobrze przygotowana i zabezpieczona, liczne i świetnie działające punkty z wodą, izotonikiem i bananami, dużo zaangażowanych w swoja pracę wolontariuszy. Trasa bardzo ładna, przez Most Tumski można było przebiec w drugą stronę niż na Nocnym Półmaratonie. Najbardziej zaskoczyła mnie niezwykle sympatyczna obsługa depozytu, która oklaskami witała maratończyków odbierających po biegu swoje rzeczy. Dzięki, to był niezmiernie miły gest :-)
Trasa:

10 września 2014

III Półmaraton Henrykowski

Foto: Półmaraton Henrykowski

Idea Półmaratonu Henrykowskiego od samego początku bardzo mi się podobała :-) - zawody  na moim ulubionym dystansie w pięknych okolicznościach przyrody, z trasą prowadzącą przez niezwykle malownicze Wzgórza Strzelińskie! Tylko ten termin - pierwsza połowa sierpnia, południe - może być gorąco, ba!, może być bardzo gorąco! Paradoksalnie podczas pierwszej i drugiej edycji (w których oczywiście nie pobiegłem!) temperatura powietrza była bardzo korzystna, a słońce ukryte było za chmurami :-). Zacząłem już wierzyć, że upałów w Henrykowie nie trzeba się obawiać, więc śmiało zapisałem się na trzecią edycję :-).

Półmaraton w Henrykowie posiada to wszystko co powinien: sprawną organizację, ładną lecz wymagającą trasę, sympatyczną atmosferę, fantastycznych kibiców i zaangażowanych wolontariuszy. Start zlokalizowany był w pobliżu stacji kolejowej w Henrykowie, meta w przyklasztornym parku. Zawodnicy mieli do pokonania jedną pętlę, na których konkretnych podbiegów nie brakowało :-). Jak to zwykle bywa - do trzech razy sztuka i dopiero za trzecim razem sierpniowa pogoda pokazała co potrafi. A potrafi wiele :-), upał z każdą minuta wzrastał, żar spływał z bezchmurnego nieba i wspaniale rozgrzewał asfalt. Podbiegi w takich warunkach nieźle dały mi kość. Gdy w końcu dobrnąłem do mety, doceniłem stary przyklasztorny park i ożywczy cień :-). Chwile z drewnianym medalem na szyi były po prostu wspaniałe. Z wyniku nie jestem bardzo zadowolony (1:58:18), upał mi nie pomagał, tym bardziej mam wielką ochotę wystartować za rok i poprawić nieco swój czas :-).

Strona biegu, wyniki i zdjęcia:

Trasa:

9 września 2014

Trasa biegowa Jakuszyce - Wysoki Kamień - Jakuszyce

Cechy trasy:

  • początek i koniec w Jakuszycach,
  • długość około 25 km z możliwością skrócenia do ok. 21 km,
  • różnica wysokości 243 m (od 803 m do 1 045 m n.p.m.),
  • suma podbiegów 534 m,
  • nawierzchnia - asfalt, szutry,
  • piękne widoki, zwłaszcza na Wysokim Kamieniu :-)




Zaczynamy na przystanku PKS przy leśniczówce w Jakuszycach. Przebiegamy na drugą stronę Szosy Czeskiej i podążamy szutrową drogą (oznaczoną jako rowerowa nr 2, 8, 10), czeka nas lekki zbieg, przekraczamy tory kolejowe i skręcamy w prawo. Mijamy nieczynny kamieniołom, nieco niżej docieramy do drogi rowerowej nr 11 i skręcamy w lewo. W tym miejscu rozpoczyna się nasz pierwszy podbieg, podążamy drogą nr 11 aż do szlaku czerwonego, który bardzo stromo prowadzi nas na Wysoki Kamień. Dalej czerwonym szlakiem w kierunku kopalni kwarcu "Stanisław" skąd kontynuujemy zbieg do Rozdroża pod Cichą Równią. W tym miejscu są dwa warianty trasy:  krótszy (ok. 21 km) -  w lewo do Jakuszyc, lub wariant dłuższy (ok. 25 km), w celu przebiegnięcia jeszcze paru kilometrów - w prawo "tam i z powrotem" niebieskim szlakiem turystycznym, po czym zbieg z Rozdroża do Jakuszyc.

24 lipca 2014

II Wielka Pętla Izerska

Foto: materiały organizatora WPI
W zeszłym roku napisałem, że I Wielka Pętla Izerska nie była taka trudna jak się spodziewałem. W tym roku muszę stwierdzić, że druga edycja była najcięższym biegiem w jakim dotąd uczestniczyłem. Tak to jest, jak się nie dotrzymuje słowa! Obiecałem sobie kiedyś, że nie będę startował podczas choroby, nawet niezbyt poważnej typu banalne "przeziębienie".  W przeddzień startu pomyślałem sobie, że w sumie nie jest przecież źle, gorączki nie ma, ból gardła i katar to nie jest duży problem - w końcu mamy środek lata a nie wielkie mrozy. Pobiegnę sobie powoli i jakoś to będzie. No i pobiegłem sobie powoli i już od razu było inaczej niż zwykle, sił brak, nogi ciężkie, puls niebezpiecznie wysoki, podbiegi jakoś dziwnie strome i ogólnie fatalne samopoczucie. Myślałem, że z czasem się rozkręcę, lecz niestety bardzo ciężko było do samej mety, do której w końcu dotarłem czując się jak zombie. Do tego nałożył się ogromny upał, który wysysał resztkę sił i gwałtownie odwadniał organizm.  

Mimo "przeziębienia" które zepsuło mi zabawę w sport, z udziału w Wielkiej Pętli jestem bardzo zadowolony. Spodziewałem się, że organizatorzy postarają się, by izerski półmaraton był świetnie przygotowany. Myślę, że wszyscy zawodnicy czuli się tutaj dobrze, organizatorzy (klub biegowy TS Regle ze Szklarskiej Poręby) to miłośnicy biegania, którzy świetnie wiedzą, co jest dla biegaczy najlepsze! Zamiast czystej komercji była przyjazna rodzinna atmosfera. Porównując z pierwszą edycją widać było że udało się poprawić wiele elementów, które składają się na udane zawody takich jak np. praca biura które bardzo sprawnie funkcjonowało, depozyt, punkty nawadniania. Udało się też zatrudnienie profesjonalnego konferansjera prowadzącego imprezę, bogaty pakiet startowy i oryginalny szklany medal. Dużym utrudnieniem była piękna, upalna pogoda. Myślę że wszystkim dała się we znaki, ale trudno taki jest urok biegania w górach w lipcu - może być skwar lub zimno i deszcz.

Do Pętli przygotowywałem się z myślą, by poprawić tu swój czas na pięknej izerskiej trasie. Nic z tego nie wyszło - więc trzeba będzie powalczyć za rok!

Strona WWW półmaratonu, wyniki i zdjęcia: http://wielkapetlaizerska.pl/

Trasa:





8 lipca 2014

Trasa biegowa Sobótka - Ślęża - Przeł. Tąpadła - Sobótka

Cechy trasy:
  • początek i koniec w Sobótce,
  • długość ok. 16,5 km,
  • różnica wysokości 483 m od 217 m do 699 m n.p.m.,
  • suma podbiegów -  623 m,
  • nawierzchnia: ścieżki górskie (podłoże kamieniste), kawałek szutru i asfaltu,
  • prawie cała przebiega w lesie co zapewnia osłonę od słońca i częściowo wiatru, po deszczu kamienie mogą być bardzo śliskie, 
  • trasa trudna ze względu na strome podbiegi i nawierzchnię.


Kościół pw. Najświętszej Marii Panny na szczycie Ślęży 

Zaczynamy na parkingu w Sobótce przy ul. Armii Krajowej. Biegniemy pod górę do Schroniska pod Wieżycą. Tam w lewo czarnym szlakiem turystycznym aż do szlaku czerwonego (tam w prawo). Od tego miejsca zaczyna się podbieg (miejscami bardzo stromy!) który prowadzi aż do szczytu Ślęży. Z polany przy Domu Turysty PTTK na Ślęży zbiegamy żółtym szlakiem turystycznym do Przełęczy Tąpadła. Tam odnajdujemy czarny szlak turystyczny prowadzący do znanego już nam Schroniska pod Wieżycą. Z tego miejsca czeka nas jeszcze krótki zbieg na parking w Sobótce. Trasę oceniam jako trudną - zajmuje mi tyle czasu co ok. 23 km w płaskim terenie. 

7 lipca 2014

V Rybnicki Półmaraton Księżycowy

foto. Maratony Polskie
To był mój drugi Półmaraton Księżycowy w Rybniku. Za pierwszym razem zaskoczyła mnie fantastyczna atmosfera nocnego wyścigu i ...trudna pagórkowata trasa, która dała mi nieźle popalić. Tym razem wiedziałem że łatwo nie będzie, lecz byłem już na to psychicznie przygotowany ;-). Trasa V Półmaratonu Księżycowego została zmodyfikowana, gdyż remonty ulic okalających rybnicki Rynek wymusiły jej nową konfigurację. Zdaniem miejscowych biegaczy, uczestników czekały więc jeszcze trudniejsze niż dotychczas podbiegi. Pewnym niepokojem napawała mnie pogoda, gdyż deszcz lał jak z cebra, a tak chciałem pobiec komfortowo piękną letnią nocą! Około godziny 19:30 deszcz wreszcie przestał padać i pogoda poprawiła się zapowiadając bardzo ładny wieczór i noc o odpowiedniej dla biegaczy temperaturze. Start planowany na godzinę 22-gą zbliżał się z każdą kolejną minutą, zawodnicy rozgrzewali się na pobliskich ulicach, tłum kibiców gęstniał - zapowiadał się naprawdę fajny półmaraton :-). Start nastąpił bez opóźnień i wszyscy uczestnicy wyruszyli na trzykrotną pętle wokół centrum Rybnika. Ulice były wystarczająco oświetlone, trasa dobrze zabezpieczona, zawodników zagrzewali do walki liczni kibice, niezwykle efektownie wyglądały pokazy tańca z ogniem. Biegłem na luzie, bez bardzo mocnej walki o wynik. Nie kontrolowałem czasu na kolejnych kilometrach, lecz udało mi się poprawić wynik o ponad 16 minut, z czego jestem bardzo zadowolony :-). V Półmaraton Księżycowy udał się świetnie a gościnny dla biegaczy Rybnik, jego mieszkańcy i organizatorzy pokazali się z jak najlepszej strony!


Trasa:

17 czerwca 2014

2. Nocny Wrocław Półmaraton!

foto. Sławomir Wiśniewski
A jednak tym razem się odbył :-) Pięć tysięcy zawodników legalnie przebiegło 21 km,  97 i pół metra wieczornymi i nocnymi ulicami Wrocławia! Trasa została zmodyfikowana w stosunku do zeszłorocznej, myślę że z korzyścią - gdyż jako dodatkowa atrakcja pojawiła się możliwość przebiegnięcia przez oświetlony latarniami gazowymi Ostrów Tumski. Biegacze pokonali siedem mostów i pojawili się w kilku kluczowych dla urody miasta punktach, m.in. przy Palcu Grunwaldzkim czy Dworcu Głównym. Pogoda dopisała, po wcześniejszych upałach temperatura spadła do ok. 15 stopni, więc pojawiła się szansa na walkę o jak najlepszy czas na mecie. Kibiców nie brakowało, punkty odżywiania funkcjonowały sprawnie, a meta rewelacyjnie oświetlona i nagłośniona energetyczną muzyką naprawdę robiła wielkie wrażenie!

Niestety pojemność Stadionu Olimpijskiego jest ograniczona, a pięć tysięcy zawodników plus osoby towarzyszące spowodowały, że w strefie mety robiły się zatory i trzeba było zaczekać przynajmniej kilka minut by otrzymać butelkę wody i banana. W porównaniu do zeszłego roku słychać było, że organizator poprawił nagłośnienie i wszyscy od startu aż do sekretariatu zawodów byli świetnie zorientowani co aktualnie się dzieje, a prowadzący imprezę dbał, by oczekiwanie na rozpoczęcie półmaratonu nie dłużyło się. Po biegu uczestnicy mogli uczestniczyć ceremonii dekoracji zwycięzców. Profesjonalne przygotowanie sceny, telebim, świetne prowadzenie imprezy przez konferansjera, jak również oprawa muzyczna zasługuje zdecydowanie na bardzo dobrą ocenę!

Czy warto przyjechać do Wrocławia na Nocny Półmaraton? Myślę że zdecydowania TAK, interesująca, płaska, szybka trasa, sympatyczni kibice, dobra organizacja a na koniec impreza do białego rana :-) Jest co wspominać do kolejnej edycji :-)


Strona internetowa Nocnego Wrocław Półmaratonu

Trasa



4 czerwca 2014

Jak tu nie pobiec dla Maćka!

foto: Anna i Sławomir Wiśniewscy
Początek czerwca kojarzy mi się z obowiązkową obecnością na wrocławskim Biegu dla Maćka. To nie są zwykłe zawody jakich teraz jest wiele, lecz wspaniała impreza, która generuje realną pomoc dla osób bardzo jej potrzebujących, w tym między innymi dla Maćka Jacha, który urodził się bardzo chory i który nieustannie potrzebuje kosztownej rehabilitacji. Małego Maćka zna chyba każdy biegacz we Wrocławiu, gdyż na specjalnym wózku pchanym przez swojego tatę często uczestniczy w zawodach biegowych i ma na swoim koncie również wiele maratonów. Tata Maćka jest nie tylko świetnym biegaczem ale potrafi również zorganizować naprawdę wspaniałą imprezę biegową, na której jest miejsce dla wszystkich - bardzo szybkich zawodników walczących o życiówki jak i początkujących biegaczy. Wszyscy są mile widziani i wszyscy czerpią radość ze wspólnego biegania. Naprawdę warto pobiec dla Maćka, a jeśli ktoś nie może, to pomóc przy organizacji lub przynajmniej pokibicować! 

Strona internetowa biegu:



Trasa:





21 maja 2014

13. Cracovia Maraton!

foto: Agnieszka Łapczuk-Krygier
Trzynastka bywa uznawana za liczbę raczej mało szczęśliwą, rok temu zastanawiałem się czy 13 maraton w Krakowie będzie dla mnie pechowy - jak się w końcu okazało - było wspaniale :-), natomiast organizatorzy imprezy mieli zdecydowanie pod górkę. Ze względu na czynniki losowe trasa zmieniana była cztery (!) razy, z jednej pętli zrobiły się dwie, ostatnią korektę wykonano dzień przed zawodami, gdy fala powodziowa na Wiśle zalała nadrzeczne bulwary, którymi planowany był powrót do centrum miasta. Organizatorzy wyszli z tego obronną ręką, w ostatniej chwili zaimprowizowana trasa została dobrze przygotowana i 5524 zawodników mogło bezpiecznie rozpocząć zmagania na maratońskim dystansie.

W tym roku start i meta zostały umieszczone na krakowskim Rynku, między Sukiennicami a kościołem Mariackim. Trzeba przyznać - nie ma w Krakowie lepszej lokalizacji, prawdziwe "magiczne miejsce" które może pomieścić tysiące zawodników i kibiców, wraz z szatniami i depozytem. Strefa przeznaczona dla zawodników odcinała komunikacyjnie Rynek, lecz zbudowano kładki, które umożliwiały przejście górą nad zamkniętym obszarem, tak więc turyści i kibice nie mieli kłopotu z przemieszczaniem się z jednego końca placu na drugi.

W maju zdarzają się upalne dni, lecz akurat w niedzielę 18 maja 2014 roku ranek był chłodny, a o ulewnej i trzeba przyznać paskudnej sobocie przypominały kałuże, które jeszcze gdzieniegdzie nie zdążyły wyschnąć. Atmosfera przed startem była wspaniała, pogoda zapowiadała się korzystna, adrenalina mobilizowała psychikę i organizm przed ogromnym wysiłkiem. Uwielbiam ten stan, naród polski jest wtedy zdecydowanie mniej marudny niż zwykle ;-). 

Wszystko potoczyło się jak trzeba, godzina dziewiąta, hejnał, pozdrowienie trębacza przez maratończyków i w drogę przez bramę startową na ulicę Grodzką w stronę Wawelu. Kolorowa rzeka ludzi płynęła między tysiącami kibiców i turystów! I tak była aż do mety! Zmodyfikowana trasa (dwie pętle i powrót tymi samymi ulicami) spowodowała, że tłok utrzymywał się i miejscami bywało naprawdę bardzo ciasno.  Wszystkie niedogodności wynagradzali kibice, którzy obstawili niemal całą trasę maratonu i zapewniali królewski doping. Dzięki nim atmosfera była wspaniała i przeszło 42 km zupełnie się nie dłużyło i dziwnie szybko minęło :-). Dobrej atmosfery nie była w stanie zepsuć nawet ulewa, która dokumentnie przemoczyła zawodników i pozostawiła mnóstwo wody w koleinach w które obfitują niestety krakowskie ulice. Do 30 kilometra biegłem z grupą maratończyków prowadzonych przez sympatycznych pacemakerów: Bartłomieja Trelę, Marcina Marszałka, Andrzeja Szczota (kolegę z Wrocławia) i Radosława Szmita. Miałem jeszcze zapas sił, więc zdecydowałem się opuścić tę "wesołą gromadkę" i urwać choć kilka minut na mecie. Plan ten udał się i na moim koncie pojawił się nowy rekord życiowy 3:56:13 :-).

Mimo, że organizatorzy musieli zmienić trasę w ostatniej chwili - wszystko udało się jak trzeba! Nie brakowało napojów, bananów i czekolady, wolontariusze dawali z siebie wszystko, kibice wspaniale dopingowali a finisz na Rynku był naprawdę wzruszający. Jedyne, co chciałbym zasugerować organizatorom - to żeby nie obsadzali depozytu młodymi dziewczynami, które muszą same przerzucić dosłownie całe tony worków depozytowych.

Wielkie brawa należą się wszystkim, którzy przyczynili się  do sukcesu krakowskiego maratonu i włożyli w niego mnóstwo pracy i serca. To dzięki nim 13. Cracovia Maraton na zawsze pozostanie w pamięci. 


Finisz "wesołej gromadki"





Film ukazujący atmosferę krakowskiego maratonu :-)





Trasa (czyż nie przypomina smoka?):

6 maja 2014

SuperBieg czyli II Półmaraton Jeleniogórski

źródło: Nowiny Jeleniogórskie
Hasło "SuperBieg" zobowiązuje - wszystko musi być na najwyższym poziomie. 3 maja 2014 roku okazało się, że nazwa imprezy nie jest na wyrost :-), wszystko zagrało jak trzeba i jedynie pogoda (na którą organizatorzy raczej wpływu nie mieli :-) ) sprawiła przykrą niespodziankę głównie kibicom i wolontariuszom, którzy zmuszeni byli przetrwać bardzo niską jak na długi majowy weekend temperaturę.  Jadąc z Wrocławia do Jeleniej Góry spotkałem pod drodze resztki śniegu który spadł w nocy. Prognoza pogody nie zostawiała złudzeń - temperatura 3 stopnie, ale za to bez większych odpadów i silnego wiatru. 

Biuro zawodów i zaplecze zorganizowane były na Stadionie Miejskim, start z odległego o ok. 1,5 km Rynku, półmaraton rozgrywany był na dwóch pętlach, Jeleniogórska Dziesiątka na jednej, meta została ustawiona na stadionie. Pogoda nie odstraszyła prawie 900 zawodników, którzy wyruszyli spod Ratusza bez żadnych komplikacji i opóźnień. Trasa była przyjemna, przeważnie asfaltowa, na starówce trzeba było biec po bruku który, trzeba przyznać, został wyjątkowo gładko ułożony i nie utrudniał biegu. Na trasie trzeba było pokonać kilka długich lecz niezbyt stromych podbiegów i zbiegów, tak więc można było liczyć na dobre rezultaty na mecie. Półmaraton posiadał atest, kilometry były dobrze oznaczone, co ok. 5 km punkt nawadniania i odżywiania (banany). Przed przekroczeniem mety trzeba było zrobić kółko na stadionie lekkoatletycznym i kto miał siły :-) mógł finiszować w komfortowych warunkach.

Niestety pogoda popsuła planowany piknik na terenie Stadionu Miejskiego, szkoda ale może za rok będzie lepiej! Bieg oceniam jako bardzo sympatyczny -  tym bardziej,  że udało mi się ustanowić nowy rekord życiowy 1:47:02 :-)

Strona WWW, wyniki, zdjęcia:

trasa:



7 kwietnia 2014

Czy uzupełniające ćwiczenia siłowe mają sens?

Źródło www.kfd.pl
W poprzednim artykule "Trening obwodowy dla biegacza" podałem krótki przepis na trening obwodowy będący uzupełnieniem treningu biegowego. Postanowiłem zrobić mały eksperyment i konsekwentnie stosować "obwody" przez cztery miesiące od początku grudnia 2013 do końca marca 2014 r. Oprócz niego realizowałem "normalny" trening biegowy o niewielkiej objętości (ok. 30 km/tydzień). Planowałem też  pobiegać (więcej niż zwykle) na nartach biegowych i wystartować w 38. Biegu Piastów. Niestety nic z tego nie wyszło - wyjątkowo ciepła i bezśnieżna zima uniemożliwiła sensowne zrealizowanie treningów na nartach i w rezultacie zdecydowałem się na przeniesienie opłaty startowej na kolejny 39. Bieg Piastów.

Trudno powiedzieć w jakim stopniu trening obwodowy przyczynił się do ukształtowania formy na początku 2014 r. jednak wyniki startów są bardzo zastanawiające:

  1. Na wrocławskiej  Dziesiątce WROAKTIV (2014.03.16) zrobiłem życiówkę. Warunki pogodowe były bardzo złe, wiał m.in. bardzo silny wiatr, podmuchy osiągały 40 km/h. W tej sytuacji nie nastawiałem się na bardzo szybki bieg, jednak życiówka jakoś sama tak wyszła bez wyraźnego napinania :-)
  2. Na Półmaratonie Ślężańskim (2014.03.22) do życiówki zabrakło ok. 40 sekund, jednak trzeba uczciwie przyznać, że trasa tego półmaratonu jest znacznie trudniejsza (gdyż przebiega w sumie w górach :-) ) i wyraźnie wolniejsza, w porównaniu z płaską, szybką trasą na której zrobiłem poprzednią życiówkę (Koszalin). Rok wcześniej Półmaraton Ślężański przebiegłem 12 minut wolniej :-).
  3. Zadowolony jestem ze swojego wyniku w Biegu Sokoła w Bukówcu Górnym  na 15 km (2014.04.06). Nie biegłem tam w zeszłym roku, więc nie mogę bezpośrednio porównać wyników, jednak tempo w Bukówcu było identyczne z tempem życiówki na 10 km (Góra koło Leszna) w 2013 r. :-). 
Tak więc rok 2014 zaczął się dla mnie poprawieniem rekordów życiowych i obiektywnym wzrostem wydolności, do tej pory najlepsze czasy osiągałem jesienią, a początek roku wiązał się z wyraźnym pogorszeniem wyników. Myślę, że główną przyczyną tego stanu rzeczy jest systematyczny trening obwodowy, który poprawił siłę i wytrzymałość mięśni, w tym czasie biegałem stosunkowo mało (mniejsza objętość niż w sezonie) i niezbyt "ambitnie". W każdym razie gorąco zachęcam do eksperymentów z treningiem uzupełniającym :-).