5 lipca 2013

I Nocny Wrocław Półmaraton

Przed startem
I Nocny Wrocław Półmaraton zapowiadał się na bardzo interesującą masową imprezę biegową. Atrakcyjna formuła zawodów (bieg o zmierzchu, w najkrótszą noc w roku, ulicami pięknego Wrocławia) z pewnością spodobała się wielu amatorom biegania, o czym świadczy szybkie wyczerpanie się limitu wolnych numerów startowych. Kto nie zdążył się zapisać, musiał obejść się smakiem.

Chcąc uniknąć kolejek, pakiet startowy odebrałem dzień wcześniej, biuro działało sprawnie, czuć było w powietrzu podniecającą atmosferę zawodów. Wszyscy cieszyli się myślą, że we Wrocławiu nazajutrz obędzie się wreszcie półmaraton, którego tak bardzo brakowało biegaczom ze stolicy Dolnego Śląska.

W dzień startu wrocławski Stadion Olimpijski przypominał obiekt znany uczestnikom Maratonu Wrocławskiego - cztery tysiące biegaczy szykujących się do zawodów. Przypinanie numerów, poprawienie butów, kontrola sznurówek, rozgrzewka :-).

Kilkanaście minut przed rozpoczęciem zawodów biegacze ustawili się w strefie startu. Ja stanąłem w odpowiednim dla mojego planowanego tempa miejscu, około 250 m od bramy startowej. Start zaplanowany na godzinę 20 opóźniał się. W miejscu gdzie stałem, nie słychać było żadnych komunikatów od organizatorów, mimo to ludzie czekali spokojnie szykując się do biegu, humory dopisywały. O godzinie 20:30 dotarła przekazywana z ust do ust informacja, że start został przełożony na godzinę 21. Biegacze powoli zaczęli rozchodzić się po terenie Stadionu, gdyż nie miało sensu czekanie w dotychczasowym miejscu. Podszedłem do policjanta, którego zadaniem miało być prowadzenie półmaratonu, dowiedziałem się tylko tyle, że nie dostał on zgody na wyjechanie na trasę, gdy dostanie odpowiednie zezwolenie - półmaraton ruszy. 

Przed godziną 21 zawodnicy zaczęli ponownie zajmować swoje miejsca. Start jednak nie następował, wszyscy stali spokojnie, w każdej chwili spodziewając się rozpoczęcia zawodów. Około godziny 21:30 wśród zawodników pojawiła się plotka, że półmaraton został odwołany. Informacja ta wydawała się absurdalna, wyglądała na niebyt wysokich lotów żart jakiegoś zmęczonego długim staniem zawodnika, cały czas nie było żadnej informacji od organizatorów (żadne oficjalne komunikaty nie docierały w obszary nieco oddalone od bramy startowej, nie wiem nawet czy takowe faktycznie były).

Start!
Około godziny 21:40 słychać było odliczanie do startu i wystrzał i zawodnicy stojący blisko startu ruszyli do biegu, a za cała nimi reszta. Rzeka ludzi wylała się na trasę półmaratonu. Gdy mijałem bramę startową zorientowałem się, że samochód policyjny, który miał prowadzić czołówkę, został na miejscu, to był pierwszy sygnał, że coś jest nie tak jak być powinno. Biegaczom zmęczonym długim oczekiwaniem, zaczęły poprawiać się humory, a zgromadzona na potrzeby zawodów energia znalazła wreszcie naturalne ujście. Za bramą startową zawodników przywitał wspaniały szpaler kibiców, takiego dopingu we Wrocławiu jeszcze nie było! Obejrzałem się i zobaczyłem ogromny tłum biegaczy, pomyślałem, że jeśli zawody faktycznie zostały odwołane, a policja będzie chciała zatrzymać tysiące biegnących ludzi, to skończy się to tragedią, z drugiej strony jeśli biegacze w tak ogromnej liczbie pojawią się na niezabezpieczonych ulicach miasta, również może dojść do wypadków. Jedyna nadzieja w tym, że służbom zabezpieczającym zawody nie wpadnie do głowy coś nierozsądnego i zmuszeni okolicznościami zostaną na swoich miejscach i mimo wszystko zadbają o bezpieczeństwo półmaratończyków i innych uczestników ruchu. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i nikt nie wiedział, jak to się wszystko skończy.

Zapadł zmrok, tysiące zawodników biegło ulicami miasta, liczni - zwłaszcza jak na późną porę kibice wspaniale dopingowali, policjanci profesjonalnie zabezpieczali skrzyżowania nie dopuszczając do niebezpiecznych sytuacji. W kilku miejscach na pl. Grunwaldzkim czy Placu Legionów, zawodnicy zostali skierowani na chodniki, jednak policjanci wstrzymali ruch tak, by półmaratończycy mogli bezpiecznie przebiec. Na Placu Społecznym zawodnicy nie pobiegli przez estakady, lecz zostali skierowani na zapasowe torowisko tramwajowe, odcinek ten był mocno nieprzyjemny ze względu na spore kamienie zalegające przy szynach, jednak mimo ciemności chyba nikomu nic się nie stało. 

Bardzo złym i potencjalnie niebezpiecznym pomysłem była likwidacja przez organizatora punktów z napojami. Już na siódmym kilometrze okazało się, że po punkcie nawadniania została tylko mokra plama na asfalcie. Wszyscy biegnący mogli być pewni, że na wodę na trasie nie ma co liczyć, a ponad 21 km biegu latem, bez uzupełniania płynów może się skończyć fatalnie :-(. Jeśli ktoś miał coś do picia ze sobą, dzielił się tym z innymi uczestnikami zawodów, swoją wodę podawali też czasem kibice. Biegacze solidarnie pomagali sobie w tej nieoczekiwanej sytuacji! Niestety piłem ostatnio koło godz. 18 i po kilkunastu kilometrach bez kropli wody miałem już naprawdę dość, w okolicach Dworca Głównego, wypiłem kilka łyków z butelki, którą dostałem od innego zawodnika i którą podałem dalej. Woda w większych ilościach była przy Gmachu Głównym Politechniki Wrocławskiej (18 kilometr). Kto i jak ją zorganizował niestety nie wiem, ale chcę w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do stworzenia tego spontanicznego punktu nawadniania! Byliście wspaniali, smaku tej wody nie zapomnę do końca życia!

Ten spontaniczny, nielegalny bieg w piękną, letnią noc będę paradoksalnie pamiętał jako prawdopodobnie najwspanialsze zawody ze względu na niesamowitą atmosferę jaka wytworzyła się wśród półmaratończyków. Mimo braku wody ludzie biegli z uśmiechem na twarzy, a takich spontanicznych odruchów solidarności nie widziałem od wielkiej powodzi w 1997 r. Mile zaskoczyli także mieszkańcy miasta, którzy dzielnie dopingowali biegnących. Takiej liczby wspaniałych kibiców jeszcze Wrocław nie widział!

Wielkie niespodzianki czekały także na mecie. Ostatni odcinek przebiegał wśród ogromnego szpaleru krzyczących i zagrzewających do biegu ludzi, droga była tak wąska, że na ostatnich kilkuset metrach nie mogłem nikogo wyprzedzić, choć siły jeszcze były :-). Na mecie, mimo że zawody były odwołane, rozdawano medale i pakiety żywnościowe umożliwiające wreszcie uzupełnienie płynów. Ognisko płonęło i impreza towarzysząca nocnemu półmaratonowi rozwijała się w najlepsze. To wszystko było bardzo surrealistyczne - zawody odwołano, a ludzie i tak pobiegli, co więcej na mecie dostali medale i posiłek. Półmaraton odwołano ze względu na źle zabezpieczoną trasę, jednak Policja profesjonalnie zabezpieczyła ten nielegalny bieg tak, że nikomu nic się nie stało. Nie było pomiaru czasu, lecz jeśli ktoś miał stoper - to sam sobie czas zmierzył. Nie było wody, lecz w odruchu solidarności swoje napoje podawali kibice. Kto zrezygnował i nie pobiegł - pewnie żałuje, kto pobiegł - zapamięta ten zwariowany Nocny Półmaraton na długo.

Szczegóły odwołania przez organizatora zawodów nie są mi w tej chwili znane. Mam nadzieję że podobny skandal nigdy i nigdzie się nie powtórzy. Wszyscy rozumieją, że w przypadku klęski żywiołowej, poważnego wypadku na trasie, czy zamachu terrorystycznego zawody powinny być odwołane. Jeśli przyczyną odwołania imprezy są błędy organizacyjne to jest to po prostu żenujący skandal.

Film z nielegalnego półmaratonu


Trasa:

1 komentarz: