15 czerwca 2011

V Grodziski Półmaraton "Słowaka"

V Półmaraton Grodziski to zawody na które od dawna ostrzyłem sobie zęby  - trenowałem licząc na poprawę życiówki. Zapłaciłem dużo wcześniej za udział i... nie pobiegłem. Dosłownie kilka dni przed półmaratonem więzadła stawu skokowego powiedziały “dość”, ból nie ustępował i musiałem pokuśtykać do ortopedy (to moja pierwsza poważniejsza kontuzja). Zalecenia: odpocząć od biegania, stabilizator na nogę i poczekać aż organizm sam naprawi staw.

Półmaraton Grodziski miał opinię jednego z najlepszych tego typu biegów w Polsce. Niewielkie 14 tysięczne wielkopolskie miasteczko przez ten jeden dzień (12.06.2011) stało się Mekką biegaczy i dosłownie żyło zawodami. Zanosił się rekord frekwencji - wzrost o około 100% liczby uczestników w porównaniu do poprzedniej edycji. Żal nie widzieć tego na własne oczy, więc wziąłem aparat fotograficzny z zamiarem zrobienia nieco zdjęć zawodnikom na trasie. Trudno, czasem trzeba pokibicować i popatrzeć na zawody "z drugiej strony".

Od wczesnego ranka organizatorzy przygotowywali strefę statu i mety, zabezpieczali trasę, ustawiali bufety itd. Miasto opanowali wolontariusze w pomarańczowych koszulkach sprawnie kierując setkami samochodów z zawodnikami i tłumem biegaczy na ulicach. Dzięki ich pracy Grodzisk uniknął chaosu, a zawody przebiegły sprawnie i bez zakłóceń. Wcześniej obejrzałem sobie miasto i znalazłem niezłe, jak sądzę, miejsce umożliwiające fotografowanie zawodów. Nad głowami pojawił się śmigłowiec i zawodnicy ruszyli. Rzesza biegnących ludzi robiła wielkie wrażenie, mieszkańcy Grodziska kibicowali, organizatorzy uwijali się jak w ukropie, migawka aparatu trzaskała i tak niemal przez trzy godziny do końca zawodów. Zawodnicy dzielnie walczyli, na twarzach z czasem uwidaczniało się zmęczenie, a ich emocje udzielały się kibicom. Podsumowując - było świetnie! Wielkie brawa dla organizatów których nie przytłoczyła rekordowa frekwencja i zawodnikom, którzy - co było widać - dawali z siebie wszystko!